Komunikacyjne małe Indie - BALI (13.03.2018)

Komunikacyjne małe Indie - czyli Bali

Po mojej drugiej już wizycie na Bali, mogę jednogłośnie stwierdzić, że poruszanie się na własną rękę po Bali to sztuka dla wybitnych :). Ogromna ilość samochodów, skuterów, motocykli, rowerów i innych pojazdów, nagminne nie przestrzeganie przepisów, wszechobecny hałas, harmider to codzienność. Te widoki przynoszą mi na myślę jeden z najbardziej zatłoczonych i trudnych do podróżowania krajów czyli Indie.

 

Kiedy jechać, waluta, bezpieczeństwo czyli najważniejsze informacje

W zasadzie temperatura na Bali w ciągu roku jest miarę stała ok. 30 stopni z niewielkimi wahaniami dobowymi.  Szczyt sezonu przypada na miesiące maj-listopad, przy czy najlepszą  pogodę będziemy mieć w lipcu i sierpniu . To też najbardziej oblegane przez turystów miesiące. Opadów jest stosunkowo mało, temperatury są wysokie, co z dużą wilgotnością powietrza daje efekt mokrej koszulki zaraz po wyjściu z klimatyzowanego pokoju J. Niski sezon to okres między grudniem a kwietniem. Temperatury lekko spadają (ale spokojnie nadal jest gorąco) i występują częste opady. Jest to tzw. pora deszczowa. Deszcze są nagłe, intensywne ,ale ciepłe. W tych miesiącach parasolki i peleryny powinny obowiązkowo znaleźć się w plecaku.

Waluta

Walutą obowiązującą w Indonezji jest rupia indonezyjska. Z  Polski najlepiej wziąć dolary i euro. Jeśli trafił nam się najnowszy banknot 100 USD to możemy liczyć na lepszy kurs ( ale tylko w autoryzowanych punktach). Ogólnie im lepszy kurs w przydrożnym markecie tym większa powinna być Wasza czujność. Te transakcje nigdy nie wypadają dobrze. Jeśli akurat macie dolary australijskie, japońskie jeny, czy chińskie juany też nie będzie problemu z wymianą.

Bezpieczeństwo

Lecąc na Bali nie potrzebne są wymagane żadne szczepienia, listę zalecanych znajdziecie na stronie Światowej Organizacji Zdrowia. Na pewno weźcie preparaty na komary i kremy z wysokim filtrem. Słonce nawet za chmurami potrafi spiec.

Ogólnie na wyspie jest bezpiecznie, ludzie są mili i sympatyczni. Nie zauważyłam żadnych przejawów agresji, zaczepek itp. Będąc tam dwa razy, podróżując tu i tam mogę spokojnie powiedzieć że czułam się bezpieczniej niż w Warszawie. Oczywiście mogą się zdarzyć kradzieże, jak wszędzie ale trochę zdrowego rozsądku powinno wystarczyć. 

 

Jak poruszać się po Wyspie Bogów?

I teraz nieco szerzej o moich doświadczeniach w poruszaniu się po wyspie i skąd moje określenie, że to Bali to komunikacyjnie małe Indie. Po pierwsze na Bali jeździ się bardzo źle tzn. nie obowiązują żadne reguły :) Jest ruch lewostronny (pozostałość po Japończykach) i mnóstwo skuterów, które wciskają się wszędzie. Trzeba być bardzo uważnym przy przechodzeniu przez ulicę. Pieszy właściwie nie ma żadnych praw, co nie oznacza że należy zamknąć się w hotelu. Aby przejść na drugą stronę ulicy trzeba mieć zapędy samobójcze :) i pewien wyuczony schemat tj. należy nawiązać kontakt wzrokowy z kierowcą i iść przed siebie w nadziei że się zatrzymają (samochody) bo skuter sprawnie Cię ominie. Taką ciekawostką jest, że Balijczycy używają świateł awaryjnych aby zasygnalizować, że jadą...prosto :)A gdy już uda nam się zatrzymać samochód, pamiętajcie że skutery ta zasada nie obowiązuje i z pewnością będą omijać auto, wtedy łatwo o kolizje. Zdecydowanie polecam wynajęcie kierowcy z autem. Za niewielkie pieniądze (ok. 600.000 rupii tj. 120 zł za 8h )  obwiozą po wyspie  i opowiedzą różne ciekawostki. Tym samym wspomagamy lokalnych mieszkańców, którzy co jak co, ale żyją głównie z turystyki. Zdecydowanie odradzam wynajęcie auta ( w sumie nawet nie wiem czy widziałam tam jakieś wypożyczalnie?) stan dróg też jest słaby (dziury, brak asfaltu) I choć do celu jest 30km droga może zająć 1,5h. Druga kwestią są korki. Azjaci są bardzo zaradni i w związku z korkami powstała funkcja "pana z gwizdkiem" który ułatwia włączenie się do ruchu w najbardziej zakorkowanych miejscach. Na Bali funkcjonują  także taksówki (Blue Bird - państwowa korporacja, czasem można się targować co do ceny) chyba mieli nową dostawę aut, bo jeszcze nie wyblakły. Można też korzystać z lokalnego Ubera (tam nazywa się GRAB) ale trzeba ściągnąć aplikację na telefon i mieć dostęp do internetu. Trzeba jednak pamiętać, że GRAB nie wszędzie może wjechać. Niektóre hotele mają tabliczki z zakazem wjazdu GRAB. Jeżdżą też lokalne busiki, które nazywają się Kura-Kura, ale nie korzystaliśmy więc ciężko mi ocenić punktualność, cenę czy trasę.

 

Co zobaczyć? Świątynie to nie wszystko

Jak już uda nam się wynająć wspomnianego kierowcę warto Bali objechać i zwiedzić. Pierwsze skojarzenie z Bali to świątynie. Wszak to uduchowiona wyspa. Takie najważniejsze to Tanah Lot świątynia na klifie, najlepiej być tam na zachód słońca (widoki obłędne), kolejna to Ulun Danu Beratan - świątynia na wodzie, jedna z piękniejszych jakie widziałam, warto zobaczyć też Uluwatu Temple, czy Besakih - przy czym tę ostatnią odradzam z małymi dziećmi ze względu na spore podeście. To największy świątynny kompleks na wyspie. Przed wyruszeniem sprawdźcie czy jest czynna, po ostatnich erupcjach wulkanu wstęp do niej może być ograniczony. Jadąc z dziećmi na pewno warto pojechać do  Monkey Forest - choć osobiście nie polubiłam małp bo są natrętne i w ekspresowym tempie kradną okulary czy jedzenie z plecaka. Ale całkiem miło było pojechać do hodowli żółwi (Turtle Conservation And Education Center) na wschodzie wyspy. Były tam żółwie od takich całkiem malutkich kilku dniowych po dorosłe kilkunastoletnie. Można też niektóre nakarmić. O ile pamiętam wstęp był co łaska, na fundacje i ochronę żółwia.
Piękną miejscowością, którą trzeba zobaczyć jest Ubud - taka artystyczna, klimatyczna. Z Kuty to ok. 35 km, ale jedzie się wspomniane 1,5h. W okolicach Ubud znajduje się też Elephant Safari i Pod Chocolate Factory. Ponoć słonie są tam dobrze traktowane i można na nich pojeździć, my jednak wybraliśmy fabrykę czekolady :) Stamtąd też można wyruszyć na rafting na rzece Ayung - genialna sprawa, kto nie był koniecznie musi spróbować... aa i zapomniałabym o kolejnej świątyni w Ubud - Goa Gajah J

Nie można wyjechać z Bali nie zobaczywszy słynnych tarasów ryżowych - polecam dwa miejsca:
Tegallalang Rice Terraces piękne wciśnięte jakoby w wąwóz i drugie Jatiluwih Green Land, które ciągną się na olbrzymiej powierzchni, jak okiem sięgnąć widać tylko tarasy ryżowe... i wulkan Agung w tle (o ile nie jest w chmurach). Drugie tarasy wpisane są na listę UNESCO i poza sezonem warto na nie pojechać z rana, tak by być tam już ok 9 najpóźniej ze względu na lepszą pogodę.

 

Pamiątki, czyli co warto przywieźć z Bali?

Przede wszystkim rękodzieło - przepiękne obrazy, wyroby z  kokosa np. rzeźbioną lampkę, miski kokosowe, czy pałeczki,  jak ktoś lubi to kadzidła (po balijsku kadzidło to dupa, dosłownie:)), sarongi czy pareo (zresztą przydadzą się też na miejscu, w każdej świątyni trzeba mieć przykryte kolana), dla palaczy goździkowe papierosy tzw. kretki, nam udało się też kupić ryż balijski, u rolników na polach ryżowych. Ryż ten nie jest eksportowany z wyspy, ma charakterystyczną czerwoną łuskę. Jak ktoś nie pił to warto kupić kawę - coffee luwak –  tę słynną „przetworzoną” przez cywetę

 

WL

Internet na Kubie? To wcale nie takie oczywiste... (12.02.2018)

Internet na Kubie? To nie takie oczywiste...

Odpowiedź znajdziecie poniżej ale po kolei, zacznijmy od początku...

 

Moje wyobrażenie o Kubie przed wylotem

Zanim spotkała mnie ta możliwość aby na Kubę polecieć wyobrażałem sobie Kubę jako piękny egzotyczny kraj z pięknymi plażami, karaibskim klimatem oraz oczywiście smakiem rumu i zapachem cygar. Przed wyjazdem wiedziałem kim był Che Guevara czy Fidel Castro, wiedziałem także jaki ustrój tam panuje. Jednakże już pierwszego dnia cała moja dotychczasowa wiedza i wyobrażenie zderzyły się z rzeczywistością.

Jakież było moje zaskoczenie, że to co sobie wyobrażałem w tamtejszych realia wygląda zupełnie inaczej. Z racji mojego wieku niewiele pamiętam z okresu PRL, poza kolejkami, brakiem produktów w sklepach, pochodami pierwszomajowymi :) Jak się później okazało będąc na Kubie można wrócić do tch czasów tylko w zupełnie innym klimacie.

 

Podróż, hotele i poruszanie się po Kubie

Miałem to szczęście, że lot na Kubę odbyłem komfortowym samolotem Dreamlinerem. Do tej pory latałem normalnymi czarterami w okolice baseny Morza Śródziemnego i duża atrakcją był dla mnie lot Dreamlinerem. Nie ma co ukrywać, że jest to na tę chwilę chyba najbardziej wygodna opcja podróży na Kubę. Oczywiście taki przelot może być zorganizowany tylko przez biuro podóży, gdyż te samoloty są przez nie czarterowane. Nie ma bezpośrednich regularnych połączeń z Kubą. Przynajmniej na razie :)

Jeśli chodzi o Kubę to opcja wykupu wycieczki przez biuro podróży to jedna z lepszych opcji z uwagi na dość ograniczone możliwości poruszania się tam na własną rękę. Jedną z głównych i najlepszych form poruszania się po wyspie są taxówki. Wypożyczenie samochodu jest dość sporym wyazwaniem, komunikacja miejska/podmiejska jest mocno ograniczona więc zostają taxówki. Można sobie również "wynająć" kierowcę, które zawiezie nas tam gdzie trzeba a przy okazji posłuży za przewodnika.

Jeśli chodzi o noclegi, to w każdym z turystycznych miejscowości są dostępne miejsca noclegowe od hosteli, prywatnych kwater po bardzo dobre hotele, te głównie w miejscowościach nadmorskich jak Varadero, Cayo Coco czy Havana. Wybór hotelu należy uzależnić od własnych potrzeb. Jeśli nastawiamy się na zwiedzanie to można spokojnie wybrać nawet prywatną kwaterę lub 3* hotel. Nie będzie luksusów ale podstawowe potrzeby będą zaspokojone.

 

Internet na Kubie

Nawiązując do moich wyobrażeń o Kubie, nie spodziewałem się, że w XXI wieku będę się borykał z dostępem do internetu. Jeśli ktoś szuka ucieczki od cybernetycznego świata to Kuba będzie idealnym wyborem. Jedyną możliwością połączenia się z internetem są sieci WiFi udostępnione w niektórych miejscach publicznych, skwerach, parkach oraz w hotelach. Ale żeby nie było za łatwo to trzeba wykupić kartę do WiFi, z osobnym loginem i hasłem. Karta ta pozwala na jedną godzinę użytkowania internetu, żeby było jeszcze łatwiej to taką kartę możemy kupić w specjalnych punktach (ETECSA), po ówczesnym wystaniu odpowiedniego czasu w kolejce i podaniu danych paszportowych. Ważna wiadomość jest również taka, że na jednego człowieka maksymalna ilość zakupionych kard to 3 sztuki.

Na szczęście to nie jedyna możliwość. Kartę taką można jeszcze kupić w każdym hotelu, często na w klepach na trasie, jednakże bywają one wtedy droższe. W oficjalnym punkcie koszta jednej karty to 1Euro w hotelach ta cena to często 2-3 Euro.

Pomijając już trudności w zakupie kart do internetu, korzystanie z niego również do przyjemności nie należy. Połączenie jest niestabilne, często się zrywa i jest dość mocno obciążone z uwagi na dość sporą ilośc osób korzystających w tym samym momencie.

Nie sądziłem, że mogę przez 12 dni korzystać z internetu tylko dosłownie przez kilka godzin :) Na co dzień raczej nie do pomyślenia ale na wakacjach jest to zrobienia

 

Jaka waluta na Kubie, czy potrzeba przejściówek do gniazdek, kiedy jechać?

Te pytanie często się pojawiają na forach internetowych. Spróbuję na nie odpowiedzieć w kilku słowach poniżej.

Zacznę od tego kiedy najlepiej wybrać się na Kubę? Szczyt sezonu przypada na okres od grudnia do marca, jest wtedy najlepsza pogoda, dużo turystów i najmniej pada. Według mnie jednak Kuba poza sierpniem i wrześniem - okresem huraganów jest kierunkiem całorocznym. Spokojnie można się tam wybrać poza sezonem i również odkrywać piękno tej wyspy.

Walutą używaną na Kubie jest PESO. Występuję ono w dwóch odmianach lokalnej (CUP) oraz convertible (CUC) czy dla turystów. Mają one zupełnie rożne wartości i łatwo je pomylić jeśli ich nie zna. 1 peso convertible jest warte ok 1 Euro. Porównanie dwóch banknotów pokazuję poniżej. Różniaca polega na tym, że na Peso dla turystów CUC widnieją pomniki a na CUP popiersia znanych osób

Peso convertible - CUC

 

Peso lokalne - CUP

 

Jeśli chodzi natomiast o gniazdka elektryczne to oficjalnie potrzebne są przejściówki amerykańskie, jednakże w wielu hotelach spotkałem się z dostępnym przynajmniej jednym gniazdkiem, gdzie można było podłączyć polskie wtyczki. W niektórych gniazdkach jest mniejsze napięcie (110V) a więc baterie czy sprzęty mogą się dłużej ładować ale są też gniazdka na 220V. Trzeba się także przygotować, że na Kubie występują czasami przerwy w dostawie prądu. Zresztą przerwy w dostawie występują także z wodą, szczególnie w nocy :)

 

Co warto zobaczyć?

Podczas tych 12 dni widziałem sporo ale wciąż mało. Z pewnością wrócę tu jeszcze za kilka lat aby zobaczyć resztę, bo mam spory niedosyt po tym pierwszym pobycie.

Z miejsc które koniecznie trzeba zobaczyć polecam:

Havanę - obowiązkowy "must see" na Kubie, zarówno za dnia jak i w nocy. Na Havanę trzeba przeznaczyć minimum 3 dni. To tam można zobaczyć legendarne już stare amerykańskie samochody, Capitol, miejsca gdzie czas spędzał Ernest Hemingway, fabrykę rumu czy Plac Rewolucji. Havana za dnia jest bardzo kolorowa, warto się przejść starówką, zjeść w lokalnej knajpce a wieczorem koniecznie trzeba spróbować życia nocnego. Muzyka na żywo w ulicznych knajpkach, gdzie kilkuosobowe zespoły grają latynoskie przeboje, gdzie w każdym z tych miejsc można potańczyć tabatę, bachiate i tym podobne tańce. Dla szukających innych wrażeń są również kluby i dyskoteki, gdzie bawią się główne lokalersi, gdzie muzyka już bardziej klubowa a jednak nadal w klimacie latynoskim. Warto w Havanie wynająć sobie taxówke dla siebie lub wykupić przejazd przez całe miasto w starym amerykańskim kabriolecie, niesamowite przeżycie :)

Trynidad - kolejny obowiązkowy punkt do zobaczenia na Kubie. Miasto skansen, z wybrukowanymi uliczkami, kolorowymi domkami i fasadami i oczywiście również z niezliczoną ilością starych cadillaców, kabrioletów i fordów. W Trynidadzie można zrobić pocztówkowe zdjęcia, na każdym kroku piękne uliczki i mnóstwo kolorów. Dodatkowo wieczorami niewątpliwą atrakcją są koncerty na schodach pod gołym niebem. Co wieczór przyjeżdża koncertować inny zespól. Można tam również spróbować lokalnego drinka o nazwie Canchanchara wyrabianego z rumu oraz miodu.

Cienfuegos - miasto nazywane "perłą południa" dzięki zachowanej kolonialnej architekturze. Tutaj znajduje się jeden z najdłuższych deptaków na Kubie. Tu można również zobaczyć pomieszanie codziennego życia, lokalnych sklepów z turystyczną częścią miasta.

Warte zobaczenia są również Wapienne Murale w Valle de Vinales, farma krokodyli, plantację trzciny cukrowej oraz koniecznie trzeba się wybrać na koncert w stylu legendarnego zespołu Buena Vista Social Club.

 

Podsumowanie

Po mimo wielu trudności, braków w dostawach prądu czy wody, brakiem szerokiego dostępu do internetu, wszechobecnej biedy gorąca zachęcam Was do wyjazdu na Kubę. Życzliwość ludzi, niesamowity klimat, muzyka to jest to co przyciąga na Kubę a później nie pozwala o niej zapomnieć. To co zobaczyłem to tylko ułamek tego co się tam znajduję. koniecznie muszę tam wrócić i poznać całą wschodnią część tej niezwykłej wyspy. A wspomniany w tytule internet na Kubie wcale nie jest aż tak potrzebny :)

 

D.